Sermon

“God works for those who wait for him”

Sermon preached on the First Sunday in Advent 2020 at the Falls Church Episcopal.

„Ani ucho nie słyszało, ani oko nie widziało, żeby jakiś bóg poza Tobą czynił tyle dla tego, co w nim pokłada ufność i czeka na niego.” Ks. Izajasza 64:3

Nie ma chyba lepszego dnia dla księdza, aby rozpocząć swoją posługę w nowym kościele niż w tą pierwszą niedzielę Adwentu. Z punktu widzenia Kościoła jest to rzeczywisty początek nowego roku liturgicznego i początek kolejnego cyklu kaznodziejskiego. Ten długi sezon po Święcie Zesłania Ducha Świętego, który dla niektórych z nas w tym roku mógł wydawać się nieco rozmazany, dobiegł końca. A teraz, po raz kolejny, wyruszamy w tę wspaniałą podróż w kierunku zarówno Bożego Narodzenia, jak i ostatecznego drugiego przyjścia Chrystusa w całej Jego chwale i majestacie.

Tak więc, jestem niezmiernie zadowolony z tego, że mogę rozpocząć naszą noworoczną podróż z Chrystusem z wami wszystkimi tutaj, w kościele Falls Church. To prawdziwa radość, że mogę wam dziś rano głosić kazanie i chociaż nadal jestem oddzielony od większości z was ekranem telewizora, to już dzisiaj odczuwam wiele z tej miłości i życzliwości, którą okazaliście mi w ciągu ostatniego tygodnia. Dziękuję!

Jestem również bardzo zadowolony, że rozpoczęliśmy dzisiejsze nabożeństwo, śpiewając jeden z czterech najsłynniejszych hymnów anglikańskich, hymn który jest również ulubionym hymnem mojego męża Bryana: wspaniały “Oto On przychodzi stępując w chmurach”. Charles Wesley, zainspirowany słowami siódmego wersetu pierwszego rozdziału Apokalipsy św. Jana, na samym początku wskazuje nam właściwą orientację tego sezonu, nota bene jedyną właściwą życiu chrześcijańskiemu orientację – ku naszemu zbawieniu z chwilą powrotu Chrystusa i ku ostatecznemu urzeczywistnieniu się Królestwa Bożego.

A mimo to, może wydawać się to nieco dziwne, że zaczynamy każdy rok kościelny nie od narodzin Jezusa, ale od tematów adwentowych o czasach ostatecznych i apokaliptycznych wizjach zarówno z Ewangelii, jak i z hebrajskich ksiąg proroczych. Jest jednak w tym wyborze coś całkiem pięknego, ponieważ ujawnia on nam prawdę, że całe nasze życie toczy się w tym “międzyczasie”, w tym “już ale jeszcze nie czasie”, w tym czasie, kiedy balansujemy pomiędzy naszą wiedzą o pierwszym adwencie Jezusa w Jego pokornym narodzeniu w Betlejem, a naszą nadzieją na drugi adwent Chrystusa w Jego majestacie i chwale w dniu ostatecznym.

Może się więc wydawać, że w tym okresie Adwentu, Kościół przypomina nam, że naszym chrześcijańskim powołaniem jest oczekiwanie na Pana w nadziei. Prorok Izajasz wskazuje, że “Bóg działa dla tych, którzy na Niego czekają” i ten sam temat oczekiwania na Boga jest dość powszechny w Biblii hebrajskiej. “Czekajcie na Pana: bądźcie odważni, a On wzmocni wasze serce”. (Ps 27:14) “Ci, którzy czekają na Pana, odziedziczą ziemię.” (Ps 37:9) “Czekałem na Pana, a on pochylił się nade mną i usłyszał mój płacz.” (Psalm 40:1) To tylko kilka starotestamentowych przykładów Bożej zachęty do oczekiwania na niego w nadziei.

Niemniej jednak, oczekiwanie, o którym tutaj mówimy, ma niewiele wspólnego z bezczynnością, lenistwem i duchową obojętnością. To nie jest bierne przedsięwzięcie. Samo słowo w języku hebrajskim, użyte w proroctwie Izajasza do określenia “oczekiwania”, należy tłumaczyć jako żarliwą cierpliwość lub jako oczekiwanie będące wyrazem wiary, która jest pewna wierności Bożych obietnic. Jest to właśnie ten rodzaj oczekiwania, który wymaga od nas czujności i bycia na baczności, abyśmy nie zdziwili się, kiedy to Chrystus zapuka do naszych drzwi w samym środku nocy, jak słyszymy w Ewangelii Marka. “Strzeżcie się, bądźcie czujni. …nie zasypiajcie.” Jezus naprawdę nalega, byśmy prowadzili nasze życie w wierze z wielką troską, z szeroko otwartymi oczami.

Jestem pewien, że rok 2020 nauczył nas wiele zarówno o niespodziankach, jak i o czekaniu. Pandemia koronawirusa zawładnęła naszym krajem pozornie znikąd i od tego czasu całkowicie odmieniła nasze życie do którego byliśmy przyzwyczajeni. Skutki ekonomiczne tego ogromnego kryzysu zdrowotnego mogły by się wydawać dość przewidywalne, ale niemniej jednak wstrząsnęły życiem wielu ludzi na całym świecie. Zabójstwa George’a Floyda, Breonny Taylor, Ahmauda Arbery’ego i innych wstrząsnęły naszym poczuciem moralnej sprawiedliwości i ponownie skupiły naszą uwagę na wszechogarniającym systemowym rasizmie i rosnącej popularności ideologii białej supremacji w Stanach Zjednoczonych. Ogromne pożary szalały na całym Zachodzie, podczas gdy wschodnie i południowe wybrzeża zostały poturbowane przez serię huraganów. Pandemia, która miała zakończyć się w ciągu kilku miesięcy, trwa nadal, a zginęło już ponad 265 tysięcy Amerykanów. Wydaje mi się, że te biblijne, apokaliptyczne obrazy nie różnią się tak bardzo od naszych obecnych czasów.

I przez cały ten rok, wciąż tylko na coś oczekujemy. Czekamy, aż skończy się lockdown, czekamy na kolejny raz, kiedy to będziemy mogli wybrać się w podróż, aby zobaczyć naszą rodzinę, czekamy na wyniki naszych testów Covidowych, czekamy na deszcz, który zwilżyłby wypaloną ziemię, czekamy, aby móc wrócić do kościoła, czekamy, aby polityczna hiperpolaryzacja zmalała, a może nawet czekamy, aby zobaczyć, kiedy to uderzy w nas jakaś kolejna tragedia. Czekanie w obliczu stresu i ludzkiego cierpienia może być wyczerpujące i demoralizujące. To naprawdę ciężka praca dla naszych ciał, naszej psychiki i naszej duszy. Jeśli jesteśmy uczciwi wobec samych siebie, musimy przyznać, że istnieje prawdziwa pokusa, by się na chwilę odizolować, by oddzielić się od tego wszelkiego cierpienia i niesprawiedliwości, by może schronić się w naszych własnych uprzywilejowanych strefach komfortu, by zignorować wszystkie ostrzeżenia zdrowotne i żyć tak, jakby nasze życie w ogóle się nie zmieniło, albo po prostu by włączyć naszego autopilota i jakoś nieuważnie lunatykować przez nasze życie tutaj na ziemi; jednocześnie pozostając całkowicie oderwanym od działania łaski Bożej w naszym życiu.

Ale jako chrześcijanie, wiemy, że nawet pośród całej tej ciemności, nawet gdy zdajemy się podążać za przykładem ludu Izraela w myśleniu, że Bóg jakoś ukrył się przed nami, Boskie obietnice obfitego życia, ciągłego urzeczywistniania się Królestwa Bożego tu na ziemi, i naszego zbawienia pozostają niezmienione. “Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą”, mówi Jezus. Nasz Bóg jest Bogiem miłości i sprawiedliwości, Bogiem miłosierdzia i przebaczenia, a wreszcie Bogiem stałej, wiecznie żywej obecności. Jednak w tych trudnych czasach musimy być tym bardziej zdeterminowani, by ćwiczyć nasze oczy i uszy na rozpoznawanie tych chwil Bożego działania w naszym życiu. Radosnym przesłaniem chrześcijaństwa jest to, że łaska Boża działa wszędzie wokół nas, nawet pośród bólu i zmagań. Tylko od nas zależy, czy będziemy wystarczająco uważni, aby ją dostrzec. “Usłyszeć głos Izajasza, to głosić, że Adwent to coś więcej niż czas, by słuchać obietnic o Bogu”. Adwent staje się okresem zwrócenia uwagi na obecność Boga już tutaj pośród nas.” Modlę się, aby ten czas był czasem ponownego dostrojenia naszych duchowych anten na znaki urzeczywistnienia się królestwa Bożego dookoła nas.

Sam Wells, wikariusz kościoła St Martins-in-the-Fields w Londynie, który razem z Bryanem ostatni raz odwiedziliśmy z okazji ich słynnego nabożeństwa Nine Lessons i Carols, napisał kiedyś coś pięknego na temat jego własnego przepisu na radzenie sobie z agonią czekania: “Tylko ten jeden raz”, napisał, “w tej adwentowej chwili, poczuj głębię swojego życia i zajrzyj w głębię serca Boga”.  Spójrz na swoje ręce. Pomyśl o rękach Ojca, które stworzyły ten świat; pomyśl o rękach Syna i śladach gwoździ w ich wnętrzu; pomyśl o rękach Ducha i zrozum, że są to ręce, na które patrzysz w tej chwili.  Spójrz na swoje stopy. To są stopy, które mogą chodzić z innymi w ich bólu; to są stopy, które mogą tańczyć w rytm Bożego serca; to są stopy, które mogą biegać z wiatrem Ducha Bożego.  Poczuj swoją skórę. Skóra, którą przyjął na siebie sam Chrystus, skóra, która może dotknąć z czułością cierpienie innego człowieka, skóra, która jest stworzona, by chronić i rozciągać granicę twojego bytu.”

I wreszcie, chciałbym poruszyć jeszcze jeden aspekt naszego oczekiwania i tęsknoty za drugim przyjściem Chrystusa w dniu ostatecznym. Dla niektórych z nas może to być kuszące, by obsesyjnie przejmować się naszymi nieprawościami, naszymi wadami, naszymi bezgranicznie grzesznymi sposobami bycia na świecie. Izajasz przypomina nam, że “wszyscy staliśmy się podobni do tego, który jest nieczysty, a wszystkie nasze sprawiedliwe uczynki są jak brudna szmata”. To przekonanie, że sąd Boży zejdzie na nas, może być przerażające, a nawet obezwładniające. Naprawdę wierzę, że Kościół chrześcijański ma wiele do odpokutowania za swoje historyczne nadużycia tego apokaliptycznego języka w ich staraniach, aby zaszczepić strach w sercach ludzi. Ale na szczęście prorok nie zostawia nas uwięzionych w naszej rozpaczy i przypomina nam, że ostatecznie Bóg jest naszym Ojcem, tym, który nas stworzył, tym, który jak garncarz ukształtował nas w osoby, którymi jesteśmy dzisiaj. Skoro Bóg jest naszym ojcem i nas ukształtował, możemy pocieszyć się prawdą, że, jak powiedział Fryderyk Buechner, “w tym dniu ostatecznym, ten, który nas najsurowiej osądzi, jest również tym, który kocha nas najpełniej”. To jest ten wspaniały horyzont nadziei, który Ewangelia Chrystusa stawia przed nami w tym sezonie.

Piękno naszego istnienia jako glina w rękach Boga-Twórcy polega na tym, że bez względu na to, jak bardzo jesteśmy połamani, bez względu na to, jak wiele malutkich odłamków naszej istoty wisi wokół nas, Bóg ma nieskończoną moc, aby nas nieustannie odnawiać. Prorok przypomina nam, że nasz Bóg jest “ojcem, który nieustannie, cierpliwie rzeźbi glinę kształtując nas na obraz Nowego Jeruzalem”. Tak więc, dołączmy do psalmisty w jego powtarzającym się refrenie nadziei i wiary. Refren śpiewany do naszego Ojca, który niezmiernie się o nas troszczy i nigdy nas nie opuści. “Panie, Boże Zastępów, odnów nas  i ukaż Twe pogodne oblicze, abyśmy doznali zbawienia.” Amen.